
Salvador da Bahía, 18 czerwca 2010 Jest wtorek, dochodzi 15.00. W mieście panuje dziwne napięcie. Pomimo 36 °C i palm czuję się nieco jak w domu, tuż przed Wigilią Świąt Bożego Narodzenia. Na ulicach pustki. Osób, które jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności wciąż przemierzają dzielnice Salwadoru jest naprawdę niewiele. Wsiadamy do autobusu. Kierowca jest wyjątkowo nieuprzejmy, wybucha między nami mała awantura, o drobne. To pierwszy raz kiedy spotkaliśmy się z objawem chamstwa ze strony zazwyczaj bardzo pomocnych i uprzejmych Brazylijczyków. Ale puszczamy to w niepamięć. Jak facet ma się nie denerwować jak za dziesięć minut rozpocznie się spektakl. W rolach głównych wystąpią hołubieni przez cały kraj Canarinhos, czyli Kanarki – narodowa reprezentacja Brazylii w futbolu, a on siedzi za kierownicą. Czy […]
Przeczytaj resztę wpisu...