Szczęki

Pacific Harbour, 21 kwietnia 2010

Jeszcze na Mana w ręce wpadła mi ulotka „Shark Dives”. Wystarczyło, że przeczytałam „tiger shark”. Włączyło się zielone światełko (tak), a zaraz potem czerwone (nie!). Nie jestem ekspertem w dziedzinie rekinów, ale tiger jest jednym z trzech rekinów ludojadów, więc utkwił mi w pamięci. Zadrżałam, a chwilę później wiedziałam, że nie opuszczę Fidżi bez spotkania z olbrzymem. Zadzwoniliśmy do centrum nurkowego i zarezerwowaliśmy bilety na podwodny spektakl.

Łapiemy lokalny autobus, pozbawiony szyb. Siedzenia tak małe, że ogromne fidżiańskie kobiety i potężni mężczyźni zajmują co najmniej półtora miejsca. Patrząc na muskularnych facetów wcale nie dziwię się, że narodowa drużyna rugby stoi w rankingach tak wysoko. Po kilku godzinach w ścisku docieramy do Pacific Harbour, południowego miasta Viti Levu, głównej wyspy archipelagu. Sztuczna, złożona tylko z hoteli i restauracji turystyczna ulicówka rozczarowuje. Ale nie przyjechaliśmy tu podziwiać uroków architektury.

Wielki dzień poprzedziła bezsenna noc. Rano swoje obawy i fobie konsultuję jeszcze z głównym specjalistą ds. ryzyka Expedition Moustache. Kapitan Wons oświadcza, że spacer po Bardii, nepalskim parku narodowym, w którym mieszkają tygrysy, był zdecydowanie bardziej ryzykowny niż nurkowanie z rekinami tygrysimi. Pomyślałam, jak zawsze przy tego rodzaju konfrontacjach, które wzbudzają mój strach – „Najwyżej wycofam się w ostatniej chwili” – i tym razem podobnie jak zawsze na wycofanie się było już zbyt późno. I całe szczęście.

W łodzi moją uwagę przyciągały tradycyjne fidżiańskie wzory wytatuowane na muskułach naszych dive masterów. Wskoczyłam do wody, spojrzałam w dół i już chciałam wracać. Tuż pode mną pływała rozproszona ławica suck fish, sporych rozmiarów ryb, które znane są z tego, ze na gapę podróżują na grzbietach rekinów, żyjąc z nimi w symbiozie. Zaraz potem ujrzałam kilka niewielkich, ale budzących strach rekinów white tip reef sharks (niestety nie zawsze znamy polskie odpowiedniki). Zanim się spostrzegłam byłam już trzy metry pod wodą, a kolejka schodzących za mną po linie nurków upewniła mnie tylko, że na wycofanie się nie ma już szans. Na głębokości 26 metrów „usadzono” nas w VIP-owskich lożach, na skalnej półce, za starannie rozciągniętą liną, której nie wolno nam było przekroczyć. Trzeci dzwonek jeszcze nie zadzwonił, a przedstawienie się już rozpoczęło. Jako support wystąpiły ogromne, czarne, nieprzyjemnie wyglądające giant trivali fish, które bez żadnego porządku kotłowały się tuż przed naszymi twarzami. Odruchowo obejrzałam się za siebie. Z tyłu unosiło się w wodzie trzech „ochroniarzy” – dive masterów, którzy czuwali nad naszym bezpieczeństwem.

Wkrótce zaczęły się po kolei pojawiać różne gatunki rekinów. Ślamazarny sicklefin lemon shark. Napakowanym i gigantyczny bull shark o wyglądzie rozrabiaki. Nagle zapadła cisza i zorientowałam się, że z tych wrażeń zapomniałam o oddychaniu, co nie jest najlepszym pomysłem, szczególnie na głębokości prawie 30 metrów. W pewnym momencie rozległ się dźwięk uderzania metalowym prętem w butlę z tlenem. Zanim zebrałam myśli żeby zorientować się co jest grane tuż przy mojej twarzy (dosłownie!) ujrzałam ogromne rozwarte szczęki i wpatrzone we mnie oko. W panice próbowałam sobie przypomnieć wskazówki, które padły na briefingu poprzedzającym nurkowanie. Jeden z dive masterów pół żartem, pół serio powiedział od niechcenia, kończąc swój krótki wywód: ”… No i pamiętajcie, że tam pod wodą większy ma prawo pierwszeństwa, więc jeśli będzie na was płynął rekin, szczególnie ten duży, to po prostu zejdźcie mu z drogi”. Już miałam się rzucać do biegu, żabki, nura, gdy nad głową błysnęło ogromne cielsko gigantycznego tiger sharka. Był tak blisko, że mogłam go dotknąć. Gdybym oczywiście chciała. Wdech, wydech, wdech, wydech, tylko spokojnie – powtarzałam w myślach. Nic strasznego się nie stało. Wręcz przeciwnie, patrzyłam na olbrzyma z uwielbieniem i zrozumiałam, że zakochałam się. Zniknął gdzieś strach. Po wejściu na łódkę z niecierpliwością czekałam na drugie nurkowanie, kolejny spektakl. I to dosłownie, gdyż udało nam się ujrzeć aż osiem gatunków rekinów tylko dlatego, że są one karmione przez dive masterów, co wzbudza zresztą w niektórych kręgach kontrowersje.

Kolejnego dnia było nie mniej emocji, ponieważ podczas nurkowania na bajecznych rafach natknęliśmy się na cudownej urody, niezwykle jadowitego biało-czarnego węża morskiego. Jeśli rozzłoszczona bestia ukąsi, człowiek ma kilka do kilkunastu sekund życia na pomyślenie ostatniego życzenia. Na szczęście nie był nami zbyt zainteresowany. Drogę przecięła nam też ogromna seledynowa murena i szmaragdowy żółw, który pasł się na zielonej łące morskiej kapusty. Zaraz obok rozciągał się purpurowy, przypominający strukturą mózg twardy koral, za nim ogromne ażurowe wachlarze morskie kołysały się w rytm przyboju. Sceneria jak z filmu „Avatar”, tyle że pod wodą.

Z początku Fidżi lekko nas rozczarowało. Uznaliśmy, że jest pozbawiona charakteru, nijakie, zbyt łatwo dostępne i zbyt turystyczne. Ale myślę, że problhttp://www.expeditionmoustache.pl/wp-admin/post.php?action=edit&post=1255&message=1em tkwi raczej w tym wszystkim co oglądaliśmy przez ostatnie pół roku naszej podróży. Gdy patrzę na zdjęcia z Fidżi to widzę przecież raj.

Agi

P.S. Dzięki wspaniałej parze Amerykanów, Kevin i Lorri (Very many thanks, guys!) którzy nurkowali razem z nami, i z którymi mieliśmy przyjemność zjeść lunch po wyprawie, możemy wam pokazać zdjęcia z podwodnego świata Pacyfiku.

Bullshark.

Władca Pacific Harbour - rekin tygrysi.

2

Rekin tygrysi.

Rekin tygrysi.

4

5

Expedition Moustache w akcji.

Expedition Moustache w akcji.

7

8

9

10

11

Pacific Harbour.

Pacific Harbour.

13

14

Pozdrawiam wszystkie singielki z Polski.

Pozdrawiam wszystkie singielki z Polski.

Pacific Harbour.

Pacific Harbour.

6 Responses to “Szczęki”


  • Wspaniale , super, niesamowite ,ale z Was szczesciarze !!, ale jestescie odwazni !! , cudowne przezycia, zdiecia – absolutly amazing and keep going !!!!

  • Rafy piękne! Może dalibyście jedną fotkę do mnie do łazienki? 🙂 Strasznie chcę do was dołączyć!!! Mogę w sierpniu też, jakby co…

  • kasia drzewiecka

    no z oka Was spuścić nie można!!!!
    wyjeżdzam sobie na Sycylię na emeryckie jak widzę po lekturze Waszych przygód wakacje a tu co po powrocie czytam???
    randki z rekinami!
    mało Wam adrenaliny??? tego na peno polisda na życie , którą mam nadzieję wykupiliście przed wyprawą , nie pokrywa.
    Aż strach pomyśleć co jeszcze Wam do głowy przyjdzie:))
    Jak to mówiła moja babcia …niech Bóg ma Was w swojej opiece
    boję się jak Wy się już potem w normalnym swiecie zaadaptujecie po tych ekstremalnych przygodach.
    bez całusków tym razem , bo jestem zdenerwowana:)

  • kasia drzewiecka

    z tego zdenerwowania zapomniałam się dowiedzieć kiedy to i gdzie zdążyliście Avatara obejrzeć??

  • WITAMY
    Dzień urodzin się już zbliża,
    Więc życzenia Tobie ślemy.
    Aby wszystko się spełniło,
    O czym marzysz o czym śnisz.
    Gdy pogodne mijały sny,
    Z głębi serca życzymy Ci.
    Dużo szczęścia i radości,
    Sto lat życia mało złości.
    Dni spokoju pełnych wygód,
    Dużo słońca wielu przygód.

  • Wracam po raz kolejny do zdjęć podwodnych , to jakiś bajeczny, zaklęty świat. Nurkować chcę!!!! Im dłużej was czytam, tym bardziej niemożliwe wydaje się możliwe… Naj, naj, najgorętsze życzenia urodzinowe, choć nie wiem konkretnie dla którego z was, tym niemniej życzę spełniania kolejnych marzeń i radosnego i zdrowego podróżowania. Pozdrowienia z Tatr

Leave a Reply