
Nareszcie wyruszyliśmy. Udało się kosztem kilku nieprzespanych nocy. Dwa dni wcześniej siedziałem jeszcze w pracy, gorączkowo zamykając wszystkie sprawy. Kiedy wszyscy pytali, czy już jesteśmy spakowani, nie miałem nawet dobrego plecaka. Samochód sprzedaliśmy dzień wcześniej a mieszkanie przekazaliśmy najemcom dosłownie wychodząc na lotnisko. Przewodniki otworzyliśmy dopiero w samolocie, instrukcję do nowego aparatu dopiero na miejscu. Nie dało się inaczej. Ale najważniejsze, że wyruszyliśmy. Przed nami tysiące kilometrów, cztery kontynenty, 27 krajów, blisko rok w podróży i tylko 20 kg bagażu na głowę. Dookoła świata. Wylatujemy z Londynu, po nocy spędzonej u znajomych. Ostatnia wódka przed skokiem w nieznane. Czytam „Ucieczkę do Indii” Mroziewicza i przygotowuję się na spotkanie z krajem, który i tak mnie zadziwi, czegokolwiek bym o nim nie wiedział. […]
Przeczytaj resztę wpisu...