Nowy Jork, 13 grudnia 2010 Po słońcu Jukatanu, z trudem przeżyliśmy drastyczne spotkanie z siedmioma stopniami poniżej zera i silnym, wilgotnym zrywającym czapki z głów, wiatrem. Jesteśmy już w ciepłym, obskurnym przedziale linii pomarańczowej jadącej w stronę Manhattanu. Oprócz nas i niezwykle atrakcyjnej pary wyglądającej na zaczynających, ale odnoszących już pierwsze sukcesy modeli, w przedziale nie ma białych. Para całuje się i są to pierwsi i ostatni ludzie, u których widzę taką manifestację uczuć w Nowym Jorku. Większość reklam jest dwujęzyczna, po angielsku i hiszpańsku, jest też kilka napisów w cyrylicy. Otaczają nas papierowe twarze i najczęściej przymknięte podkrążone oczy. W uszach każdy ma słuchawki. Trochę mi smutno, a trochę radośnie, bo swojsko. Czas to pieniądz i mieszkańcy tego miasta […]
Przeczytaj resztę wpisu...»Dr Livingstone, I presume?«
Henry Morton Stanley
Najnowsze wpisy
Tam byliśmy
Tagi
Altiplano
Annapurna Circuit
Aotearoa
Argentyna
Auckland
Ayers Rock
Bardia
Belize
Boliwia
Brazylia
capoeira
Chile
Cotopaxi
dookoła świata
Ekwador
favela
Fidżi
Gwatemala
Honduras
Huaorani
Indie
Karaiby
kiwi
Kostaryka
lew morski
Majowie
Meksyk
Nikaragua
Nowa Zelandia
Nowy Jork
Nuevo Rocafuerte
nurkowanie
outback
Panama
park narodowy
podróż dookoła świata
pustynia
Rio de Janeiro
Rote
Salvador da Bahia
tygrys bengalski
Vanuatu
Varanasi
wulkan
Yasuni