Valparaiso, 22 maja 2010
W 1879 roku pomiędzy Chile a Peru wybuchła wojna. Powód był błahy, poszło o saletrę, koncesję na wydobywanie złóż boliwijskich oba kraje chciały mieć wyłącznie dla siebie. Wojna toczyła się głównie na morzu a obie floty młodych państw żądne były historycznych sukcesów.
Arturo Prat dowodził chilijskim okrętem „Esmeralda”. Powierzono mu blokadę peruwiańskiego portu Iquique. Do dyspozycji miał tylko swój okręt i mały szkuner „Covadongę”. Reszta floty odpłynęła, aby zaatakować główny port Peru – Callao. Wkrótce pod Iquique przypłynęły pancerne okręty peruwiańskiej armady. Arturo Prat, miast wycofać się i czekać na posiłki, wygłosił krótką mowę z typowymi w takich sytuacjach słowami jak „honor”, „ojczyzna” i „bandera”. Rozgorzała bitwa, a gdy Peruwiańczycy próbowali staranować „Esmeraldę”, kapitan Prat wyciągnął szablę, krzyknął „¡Al abordaje muchachos!” i wskoczył na pokład wrogiego okrętu. Niestety jedynie stojący obok sierżant usłyszał rozkaz, większość załogi albo była zajęta obroną, albo nie słyszała kapitana pośród armatniego huku i dymu, gdyż nie poszła w jego ślady. Po chwili okręty się rozeszły i było za późno. Kapitan Prat poległ, poległ wierny sierżant, „Esmeraldę” staranowano i poszła na dno. Zginęło ponad stu chilijskich marynarzy a flota Peru straciła zaledwie jednego człowieka.
Śmiechu warte? Otóż Arturo Prat jest jednym z największych bohaterów narodowych Chile, w każdym większym mieście ulice noszą jego imię, wzdłuż wybrzeża Pacyfiku w miastach stoją pomniki dzielnego kapitana.
Co roku 21 maja w największym chilijskim mieście nadmorskim, Valparaiso, odbywa się święto narodowe. Dzień Marynarki i rocznica bitwy pod Iquique. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, właśnie tego dnia tam docieramy. Zostajemy porwani przez tłum Chilijczyków, wepchnięci między barierki, wzdłuż ulic, którymi będzie szła defilada. Oglądamy przyjazd wszystkich VIP-ów, dwa metry od nas przejeżdża samochód z Sebastianem Pinera Echenique, prezydentem Chile. Ludzie wiwatują. Następuje przemarsz wszystkich formacji wojskowych z dumną marynarką na czele. Przejeżdżają też guasos, tradycyjnie ubrani mieszkańcy chilijskich równin, znakomici jeźdźcy. Tłumy wznoszą okrzyki a nam udziela się chilijski entuzjazm, więc świętujemy razem ze wszystkimi.
Zwłaszcza, że Valparaiso to idealne miejsce na fiestę. Wielu przyjezdnych spodziewa się małej nadmorskiej miejscowości a trafiają do wielkiego portowego miasta, wibrującego życiem i przyciągającego większą liczbę turystów niż cała reszta Chile, może poza Patagonią. Pięknie położone na wzgórzach (cerros) porośniętych kolorowymi domkami, ma cały urok, którego brakuje stolicy kraju. Kolonialne kamienice, artystyczne dzielnice latynoskiej bohemy artystycznej, kolorowe graffiti. Dzielnice położone na wzgórzach są trudno dostępne, czasami trzeba się sporo natrudzić, żeby je zwiedzić. Życie mieszkańców ułatwiają liczne zabytkowe windy, którymi można wjechać z jednej ulicy na drugą. Wsiadamy do zabytkowego wagonika windy Cordillera na ulicy Serrano i po chwili wysiadamy na placyku Eleuterio Ramireza na Cerro Cordillera, kilkanaście metrów wyżej. Wiele z wind ma ponad sto lat i jest prawdziwym zabytkiem. Czasami wejście do windy wygląda jak klatka schodowa w kamienicy, tyle że zamiast na piętrze, wysiadamy na innej ulicy.
Ale co z Arturo Pratem? Dlaczego stał się bohaterem narodowym? Mijamy kino i widzimy, że grają chilijską superprodukcję, film wojenny „Esmeralda”, o dowódcy tego okrętu. Podczas przerwy w defiladzie, pomiędzy przemarszem kadetów ze szkoły oficerskiej oraz marynarki wojennej, podpytuję stojących obok ludzi. Skorzy do wyjaśnień Chilijczycy tłumaczą, że postawa Arturo Prata podniosła morale wojska i doprowadziła do zwycięstwa nad połączonymi siłami Peru i Boliwii a Chile zdobyło pustynię Atakama, odcinając na zawsze Boliwię od morza.
Chile to młody kraj. My mamy aż za wielu męczenników za sprawę narodową, od słowiańskiego księcia Czcibora walczącego pod Cedynią, po dziesiątki tysięcy powstańców warszawskich. Chile potrzebowało swoich a porywczy kapitan doskonale się nadawał. I chociaż „Covadonga”, drugi okręt walczący pod „Iquique” zdołał się wymknąć wrogom a następnie zadał Peruwiańczykom ciężkie straty w innej bitwie, to jednak defilada wojsk szła ulicą Arturo Prata, która przechodzi w calle de Esmeralda.
Michał

Uliczny portret Salvadora Allende.

Cerro Alegre.

Duma narodu - Armada Chilena.

Samotny guaso.

Górne dzielnice Valparaiso.

Na obchody Fiestas Navales zjechali się guasos z całej prowincji.

Valparaiso.

Parking publiczny.

Jedna z licznych wind.

Valparaiso.
No, nareszcie jestem z Wami w Chile! Trochę upału, trochę fiesty, a i trochę historii.Biedny Arturo Prat pewnie nie przypuszczał, że atakując w pojedynkę okręt nieprzyjaciela stanie się bohaterem narodowym… Z tekstu Agi wynika, że znacie hiszpański. Czy łatwo wam się porozumieć z Chilijczykami? Czy rzeczywiście są tacy bezpośredni w kontaktach?
Dzięki za rewelacyjne zdjęcie parkingu publicznego, przypomina mi trochę obrazek sprzed saloonów w westernach.
Pozdrowienia dla was obojga
Monika
no wspaniale!!! nareszcie latynoskie rytmy!!! i Gita ma fote przy tej samej scianie co ja w Valparaiso… jakbym tam była wczoraj… chwytajcie kazda chwile kochani!! love!!
Kochani ,
czy wy widzicie jaki natychmiastowy response na nowe wpisy na Waszym poczytnym blogu!!
nie mogliśmy sie juz doczekać nowych kartek z podróży:)
no i zdjęć , te jak zawsze świetne ,
ostatnie , to z samochodem mnie zachwyciło kadrem i kolorem.
Widać też że aparat wrócił z czyszczenia.
Mam nadzieję,że wierne grono fanów , którzy czytają , oglądają i jeszcze się wpisują są dla Was dodatkową motywacją do pisania
i umilają Wam zapiski.Mamy swiadomość ile to zabiera Wam czasu ,który moglibyście poświęcić przecież na inne podróżnicze przyjemności.
Piszcie , piszcie , bo macie zaległości:)
no a my ciagle chcemy więcej i więcej ….
całuski, Kasia
Oj chcemy, chcemy!!!!