
Kupang, 15 lutego 2010 Nieświadomie staliśmy się żywą częścią indonezyjskiej kultury, elementem pewnego zamierającego już niestety starego, pięknego zwyczaju. Nasze krótkie wakacje na wyspie szczęścia dobiegały powoli końca. Zaczęliśmy myśleć jak pokonać te 80 km dzielące nas od miejsca, z którego wypływa prom z powrotem do Timoru Zachodniego. Nasza podróż wypadła na niedzielę. Nie byłoby żadnego problemu, gdyby nie fakt, że trzysta lat temu przybyli tu Holendrzy, którzy nie tylko bezdusznie grabili te ziemie, ale także zaszczepili protestantyzm i mieszkańcy Rote posłusznie dzień święty święcą. Jedynym sposobem, aby pokonać dystans było wyczarterowanie bemosa, na co nie było nas stać. W sobotę wieczór Michał ruszył na obchód wsi w poszukiwaniu jakiegoś pojazdu i kierowcy. Wrócił z ponurą miną i informacją, że […]
Przeczytaj resztę wpisu...