
Dunedin, 11 maja 2010 Stoję na zboczu i patrzę w dół. Przede mną wydmy a na nich targane wichrem krzaki. Daleko w dole rozciąga się mniej więcej kilometrowej długości plaża, o którą wściekle uderzają fale wzburzonego morza, łamiące się wcześniej na skałach sterczących kilkadziesiąt metrów od brzegu. Wiatr jest bardzo silny. Nad brzegiem oceanu zachodzi już słońce. Burzowe chmury suną przez niebo. Oceniam dystans dzielący mnie od plaży na jakieś pięćset metrów, ale trzeba przebrnąć przez ogromne wydmy. Morska kipiel, wiatr sypiący piaskiem w oczy, wieczorne chmury. Plaża wygląda bardzo groźnie i zsuwając się ku niej po wielkich diunach czuję się bardzo malutki. Wreszcie dochodzę nad brzeg morza, wiatr jeszcze się wzmaga. Jestem na Sandfly Beach, na najbardziej wysuniętym na […]
Przeczytaj resztę wpisu...