
Isla de Flores, 14 listopada 2010 Właśnie rozpoczynała się niedzielna msza. O ósmej rano w leżącym pośród gór miasteczku Chichicastenango było jeszcze zimno. Wchodząc do bardzo skromnego kościoła o betonowej posadzce szybko ugrzęzłam w „dywanie” sosnowych igieł. Przyjezdni z pobliskich wiosek Indianie zatopili głowy w grubych ponczach i szerokich szalach. Głowy kobiet zdobiły złożone w kostkę sztywne eleganckie chusty, które trzymały się na swoim miejscu dzięki nieodgadnionej mocy. Z ust leciała nam para, która nikła w gęstym dymie aromatycznego kadzidła rozpraszanego z trybularzy przez wybranych mężczyzn i kobiety. Ksiądz podniósł dłonie. Wszyscy wstali. Przemówił po hiszpańsku, a zaraz potem powtórzył swoje słowa w jednym z 20 języków gwatemalskich Majów. Zamiast ministrantów towarzyszyło mu osiemnastu mężczyzn. Wszyscy odziani w piękne czarne […]
Przeczytaj resztę wpisu...