Wellington, 8 maja 2010 „In a hole in the ground there lived a New Zealander. Not a nasty, dirty, wet hole, filled with the ends of worms and an oozy smell, nor yet a dry, bare, sandy hole with nothing in it to sit down on or to eat: it was a New Zealander-hole, and that means comfort.” Właściwie to „Hobbit” Tolkiena mógłby się tak zaczynać. Znowu jedziemy wśród niewysokich, zielonych wzgórz , wiejską drogą. Nowa Zelandia to wymarzony kraj na hodowle wszelkich zwierząt. Mijamy pasące się owce, krowy mleczne, krowy hodowane na mięso, jelenie a nawet lamy. Krajobraz przypomina Szkocję albo… Hobbiton. Dojeżdżamy do Matamata, okolic w których Peter Jackson odtworzył część Shire na potrzeby „Władcy Pierścieni”. Trzeba przyznać, […]
Przeczytaj resztę wpisu...»Dr Livingstone, I presume?«
Henry Morton Stanley
Najnowsze wpisy
Tam byliśmy
Tagi
Altiplano
Annapurna Circuit
Aotearoa
Argentyna
Auckland
Ayers Rock
Bardia
Belize
Boliwia
Brazylia
capoeira
Chile
Cotopaxi
dookoła świata
Ekwador
favela
Fidżi
Gwatemala
Honduras
Huaorani
Indie
Karaiby
kiwi
Kostaryka
lew morski
Majowie
Meksyk
Nikaragua
Nowa Zelandia
Nowy Jork
Nuevo Rocafuerte
nurkowanie
outback
Panama
park narodowy
podróż dookoła świata
pustynia
Rio de Janeiro
Rote
Salvador da Bahia
tygrys bengalski
Vanuatu
Varanasi
wulkan
Yasuni