Monthly Archive for sierpień, 2010

Ekwador
2010-08-31

Atención 24 horas

W mieście Guayaquil jest Parque de Simon Bolivar a w tym parku mieszkają dziesiątki iguan. W ciągu dnia chodzą po trawie a w nocy siedzą na gałęziach drzew a ich ogony zwisają niczym liany.

Riobamba, 4 sierpnia 2010 Po szaleńczej jeździe autobusem docieramy na wybrzeże, do największego miasta Ekwadoru, Guayaquil. Jest już wieczór, a nas uderza tropikalny żar. Stajemy przed hostelem „Mar del Plata”. Drzwi otwiera nam sprzątaczka, której obecność w pracy o tej godzinie nieco mnie zastanawia. Michał idzie na górę obejrzeć pokój. Ja pilnuję plecaków i rozglądam się po wnętrzu holu. Na ścianie wisi obraz nagiej pary zamarłej w uścisku. Kubistyczna kompozycja sprawia, że na pierwszy plan wysuwa się ogromna dłoń mężczyzny. Zaraz obok wisi kobiecy akt, również złożony z geometrycznych figur. Jeden sutek sterczy do góry, drugi opada w dół. Niezła kolekcja myślę sobie, przyglądając się reprodukcjom prac Guayasamína, najznakomitszego ekwadorskiego artysty tworzącego w stylu indigenista (indigena znaczy po hiszpańsku tubylec). […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-08-30

W stronę równika

Okolice Plaza del Carmen.

Cuenca, 29 lipca 2010 Nadszedł czas, aby ruszyć w dalszą drogę. W stosunku do początkowych planów podróży, mieliśmy jakieś trzy miesiące opóźnienia i chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w Ekwadorze. Jednak na drodze stało Peru, trzeci co do wielkości kraj Ameryki Południowej. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się znaleźć tani lot do Guayaquil, ale niestety, byliśmy skazani na podróż lądem. Przez trzy długie dni przejechaliśmy autobusami prawie 3000 km. Z Cuzco do Limy, następnie z Limy do Tumbes. Z Tumbes do Aguas Verdes a stamtąd lokalnym transportem do Huaquillas, po stronie ekwadorskiej. Potem kolejnym autobusem do miejscowości Cuenca, w ekwadorskich Andach. Dotarliśmy tam o drugiej w nocy i rzuciliśmy się nieprzytomni na łóżko. Monotonne godziny spędzone w peruwiańskich autobusach nie […]

Przeczytaj resztę wpisu...
Peru
2010-08-27

Bliżej nieba, bliżej słońca

Machu Picchu.

Cuzco, 25 lipca 2010 W 1959 roku, podczas swojej legendarnej, pięcioletniej podróży dżipem przez obie Ameryki, Tony Halik zatrzymał się z żoną Pierette w Machu Picchu. Każdego dnia o świcie przechadzał się między mistycznymi ruinami zapomnianego miasta, pośród porannej mgły albo nocami przy świetle księżyca i wyobrażał sobie jak żyli tutaj dawni Inkowie. Wokół niego wznosiły się milczące góry a ciszę zakłócał jedynie krzyk orła albo kondora. Polski podróżnik rozbił namiot w miejscu, gdzie kiedyś stał pałac księżniczki i bez przeszkód filmował niezwykłe ruiny. Byli sami, gdyż do najbliżej osady, Aguas Calientes, pociąg dojeżdżał jedynie raz w tygodniu a turystów było niewielu. Od tamtego, zdawałoby się jeszcze wcale nieodległego czasu, bardzo dużo się zmieniło. Dzisiaj Machu Picchu szturmowane jest codziennie […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-08-12

Gra w kolory

Sprzedawczyni ziołowych naparów na różne dolegliwości - bardzo popularne w Peru.

Cuzco, 24 lipca 2010 Siedzi Jezus Chrystus, siedzi dwunastu Apostołów. Jezus trzyma w dłoni pajdę chleba. Na dość pustym stole rozrzucone są owoce, stoją puchary z winem, a na samym środku białego odświętnego obrusu stoi srebrny półmisek. Na nim pieczona świnka morska z wystawionymi przednimi zębami, gotowa do Ostatniej Wieczerzy. Tą scenę można obejrzeć na freskach katedry w Cuzco. Podobne danie można ujrzeć na wielu peruwiańskich stołach podczas niedzielnych i świątecznych obiadów. Mięso jest niezwykle delikatne, a przypieczona skórka stanowi prawdziwy rarytas. Oparliśmy się za to koktajlowi z żaby. Coś w środku po prostu krzyczało „Nie!”. Ale „Tak” mówi wielu mieszkańców Peru, szczególnie mężczyzn. Nic prostszego. Rano, w drodze do pracy, wstępuje się na rynek i „Dos ranas por favor” […]

Przeczytaj resztę wpisu...
Boliwia
2010-08-12

Salteñas y Paceña

Plaza San Francisco w La Paz.

La Paz, 20 lipca 2010 Uwielbiam La Paz. Trudno nazwać to miasto pięknym, na pewno nie według europejskich kanonów piękna. Ale jest to jedno z tych miast, w których czuję się dobrze, gdzie dni mijają szybko i miło. Miasto, do którego podróżnik przyjeżdża na chwilę a zostaje na długo, gdyż ciągle wydaje mu się, że dopiero przyjechał, że jeszcze raz przed wyjazdem chciałby pójść rano na rynek zjeść świeże salteñas i wypić sok wyciskany z mandarynki, że jeszcze raz wyskoczy do pijalni piwa, w której nie można kupić nic oprócz litrowych butelek lokalnego browaru „Paceña”, że jeszcze raz wespnie się, którąś z ulic prowadzących w górę od El Prado, aby rzucić okiem na panoramę miasta, w nadziei, iż być może […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-08-05

6088

dd

La Paz, 16 lipca 2010 Od tamtego czasu minęły ponad dwa tygodnie, a ja wciąż masuję swój duży palec u lewej nogi, żeby przywrócić mu czucie. Diagnoza – delikatne odmrożenie. Cena jaką niekiedy trzeba ponieść idąc wysoko w góry. Huayana Potosi, 6088 m n.p.m., położyła kres naszym trwającym już od jakiegoś czasu sprzeczkom o dalszą trasę podróży. Michałowi zależało na Boliwii, po której ja podróżowałam kilka lat temu przez dłuższy czas. Boliwia jest fascynująca, ale i wymagająca. Rozmowy nad sensem i motywami odwiedzenia tego leżącego wysoko w Andach kraju ustały w Chile, gdy spotkaliśmy dwójkę młodych Belgów, którzy z błyskiem w oku opowiedzieli nam o magicznej górze – Huayana. Błysk pojawił się nagle i w moich oczach, a Michał wiedział, […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-08-01

Salares de Uyuni

Uyuni.

Uyuni, 10 lipca 2010 W pierwszych dniach lipca po bezdrożach niegościnnej i dzikiej południowo-zachodniej Boliwii, toczył się stary dżip. Gdyby ktoś zajrzał do środka w trakcie długich godzin jazdy, usłyszałby najróżniejsze języki świata. Melinda i Julian rozmawiają ze sobą po angielsku. Julian jest Meksykaninem a Melinda Amerykanką. Do nas mówią po hiszpańsku, ponieważ Melinda chce poćwiczyć swój castellano. A gdy chcą, aby nikt z pozostałych pasażerów nie rozumiał o czym mówią, przechodzą na…tajski, gdyż oboje spędzili sporo czasu w Tajlandii, na wymianie uczelnianej międzynarodowego klubu „Rotary” i tam właśnie się poznali. My zaś, gdy chcemy swobodnie pogadać, rozmawiamy po polsku. Za nami, na środkowych siedzeniach, siedzi para głuchoniemych Francuzów, która rozmawia w ze sobą w języku migowym, oczywiście dopóki nie […]

Przeczytaj resztę wpisu...