Krawędź świata

Dunedin, 11 maja 2010

Stoję na zboczu i patrzę w dół. Przede mną wydmy a na nich targane wichrem krzaki. Daleko w dole rozciąga się mniej więcej kilometrowej długości plaża, o którą wściekle uderzają fale wzburzonego morza, łamiące się wcześniej na skałach sterczących kilkadziesiąt metrów od brzegu. Wiatr jest bardzo silny. Nad brzegiem oceanu zachodzi już słońce. Burzowe chmury suną przez niebo. Oceniam dystans dzielący mnie od plaży na jakieś pięćset metrów, ale trzeba przebrnąć przez ogromne wydmy. Morska kipiel, wiatr sypiący piaskiem w oczy, wieczorne chmury. Plaża wygląda bardzo groźnie i zsuwając się ku niej po wielkich diunach czuję się bardzo malutki.

Wreszcie dochodzę nad brzeg morza, wiatr jeszcze się wzmaga. Jestem na Sandfly Beach, na najbardziej wysuniętym na zachód półwyspie Wyspy Południowej. Bardziej na zachód nie ma już nic aż do brzegów Ameryki Południowej. Rozglądam się i widzę kilkoro ludzi przykucniętych przed krzewami osłaniającymi ich od wiatru. Przyszli tu po to co ja. Rozglądam się raz jeszcze, upewniając się, że jestem przed czasem. Idę w kierunku dwóch ogromnych, poczerniałych od wody pni leżących na plaży. Jestem już bardzo blisko, już mam usiąść, gdy nagle jeden z pni rusza się i przetacza na bok, a następnie macha… płetwą.

Mało brakowało a usiadłbym na jednym z lwów morskich, których przyszedłem wypatrywać. O zachodzie słońca wychodzą z wody, suną przez płyciznę i przez rzucany wiatrem piach. Docierają do połowy plaży i kładą się. Jeżeli woda nadal je dosięga, podnoszą się ociężale, pełzną centymetr po centymetrze aż dotrą do miejsca, gdzie woda nie dochodzi.

Przykucam więc niedaleko nich i obserwuję spektakl. Im ciemniej się robi, tym więcej tych olbrzymów pojawia się na brzegu. Naliczyłem siedem. W pewnym momencie pojawiły się też dwa pingwiny żółtookie, pokręciły się trochę blisko wody i zobaczywszy, że nie ma na brzegu żadnych kumpli skoczyły na główkę (dosłownie!) do oceanu i zniknęły w jego falach.
Półwysep Otago jest jednym z najbardziej malowniczych miejsc, jakie odwiedziliśmy w Nowej Zelandii. Droga wzdłuż brzegi wiedzie tuż nad zatoką, asfalt kończy się może metr od morza. Po drodze mijamy małe skupiska domów, sypialnie pobliskiego Dunedin, położone na stromych uliczkach. Cały półwysep to ogromna skarpa i wysoki brzeg. Klify, wiatr, albatrosy. Znów nasunęły nam się skojarzenia ze Szkocją. Na Otago jest nawet zamek, jedyny w całym kraju, zbudowany w XIX wieku przez ekscentrycznego polityka i finansistę, Williama Larnacha, który popełnił później samobójstwo w siedzibie nowozelandzkiego parlamentu.

Lew morski wychodzący na brzeg:

http://www.youtube.com/watch?v=r_A3WwPzps8 (link należy skopiować do wyszukiwarki)

Michał

6.00 rano, poranek nad jednym z wielu jezior.

6.00 rano, poranek nad jednym z wielu jezior.

Wellington, stolica kraju.

Wellington, stolica kraju.

Wellington słynie z kawy i chlubi się najlepszymi baristami na świecie. Nie wiemy czemu akurat kawa, ale potwierdzamy - jest wyborna.

Wellington słynie z kawy i chlubi się najlepszymi baristami na świecie. Nie wiemy dlaczego akurat kawa, ale potwierdzamy - jest wyborna.

Wellington.

Wellington.

Młodzi Pakeha.

Młodzi Pakeha.

wśród winnic Malborough.

wśród winnic Marlborough.

Degustatorzy przed jedną z winnic.

Degustatorzy przed jedną z winnic.

7

8

9

Foki na wybrzeżu, okolice Kaikoury.

Foki na wybrzeżu, okolice Kaikoury.

Półwysep Otago.

Półwysep Otago.

Larnach Castle na wzgórzu obok Dunedine.

Larnach Castle na wzgórzu obok Dunedine.

Lwy morskie na Sandfly Beach.

Lwy morskie na Sandfly Beach.

14

Lunch w miejscowości Wanaka.

Lunch w miejscowości Wanaka.

0 Response to “Krawędź świata”


  • No Comments

Leave a Reply