Materiał dowodowy

Oczywiście poszliśmy. Wstaliśmy bladym świtem i ruszyliśmy w głąb dżungli. My, nasz przewodnik Shankar oraz jego kilkunastoletni pomocnik. Myśleliśmy, że to dla naszego bezpieczeństwa, ale Michał spytał chłopca czy się nie boi a ten odpowiedział „ A little bit” a potem dodał, że nigdy nie widział tygrysa.

Za to Shankar znał się na fachu. Szliśmy w milczeniu i ogromnym skupieniu nasłuchując odgłosów tropikalnego lasu. Poranne mgły łagodnie otulały ziemię, a pierwsze promienie słońca nieśmiało przebijały się przez gęstą zieleń drzew. Wdychaliśmy ciepłe wilgotne powietrze. Ciszę przerywały odgłosy łamiących się pod naszymi stopami gałęzi, rajskich ptaków i wiecznie podekscytowanych małp. Pokonaliśmy płytką rzekę. Szliśmy przez pradawne paprocie, wysokie na kilka metrów trawy i gęstwinę oplecionych lianami drzew i krzaków. Co jakiś czas przysiadaliśmy nad korytem rzeki i czekaliśmy na zwierzęta, które chcą ugasić pragnienie. Każdy niespodziewany hałas sprawiał, że stawaliśmy i wpatrywaliśmy się z oczekiwaniem w naszego przewodnika, zaciskając dłonie na bambusowym kiju. Jaką ma minę? Czemu przystanął? Co oznaczają te hałasy? Wtedy Shankar powoli odwracał do nas twarz i dawał porozumiewawczy sygnał. Droga wolna, można iść. W myślach snuliśmy awaryjne scenariusze, jednym rzutem oka lustrowaliśmy okolice w poszukiwaniu łatwych do zdobycia wierzchołków drzew.

Niezwykle pochłaniającym zajęciem naszego przewodnika – stróża było tropienie zwierzyny po śladach i kupach. Shankar w ogromnym skupieniu nachylał się nad każda napotkaną kupą, kucał, rozbijał ją bambusowym kijem. Patrzył i milczał w zadumie. Następnie brał małą próbkę materiału dowodowego w dłonie badając temperaturę. Znów patrzył i milczał w zadumie. Potem rzucał niedbale „Three hours ago. A rihno was here three hours ago.” Od czasu do czasu zapadaliśmy się w gigantycznych śladach stada dzikich słoni. Zatrzymywaliśmy się przy regularnych tropach tygrysa. Szankar po chwili rzucał „Five hours. A tiger was here five hours ago”.

Z wyprawy wróciliśmy cali i zdrowi z „upolowanymi” małpami, ptakami, różnymi odmianami jeleni, krokodylem i… Siedzieliśmy sobie nad brzegiem rzeki. Ciszę przerwał trzask gałęzi po drugiej stronie rzeki. Wstrzymaliśmy oddech. Wtedy zza traw wyłonił się wielki, szary pysk i krecie ślepia. Po chwili ujrzeliśmy potężny korpus dinozaura. Nie było wątpliwości. To był nosorożec. Spojrzeliśmy po sobie z niemą satysfakcją.

Wieczorem, siedząc przy ognisku z Shankarem, opijaliśmy wyprawę. Jeszcze raz spytaliśmy czy naprawdę nikt nie został pożarty przez tygrysa, odkąd istnieje turystyka jungle walk z kijem bambusowym zamiast strzelby. No i okazało się, że wczorajsza odpowiedź, iż nie ma ofiar, która miała na celu nas uspokoić, odnosiła się wyłącznie do turystów. Dziwnym trafem tygrysy w Bardii zagryzają głównie tych, co nielegalnie przekraczają granicę parku.

Kilka lat temu kobieta z wioski przeszła rzekę za potrzebą i już nie wróciła. Później znaleziono części, którymi tygrys wzgardził. Wiadomo iż tygrys, który raz zasmakuje ludzkiego mięsa, nie chce już żadnego innego i poluje tylko na ludzi, upajając się ludzką krwią, więc na mieszkańców okolicznych wiosek padł strach. Mimo to, dwóch innych wieśniaków poszło po chrust do dżungli (zbieranie opału w parku narodowym jest surowo zabronione). Wrócił tylko jeden i nawet nie zauważył, kiedy na jego towarzysza, który szedł z tyłu z ogromnym naręczem opału, skoczył tygrys. Kilka tygodni później miejscowy bogacz wracał na motorze z banku w pobliskim mieście, kilkanaście kilometrów od parku. Zmierzchało. Tygrys skoczył na przejeżdżającego z pobliskich zarośli. Gdy policja przyjechała na miejsce, wokół motoru znaleziono otwartą walizkę i walające się wokół banknoty o nominałach 1000 rupii nepalskich. Ciała nie było.

Miarka się przebrała. Tygrys jest chronionym gatunkiem, ale wszystko ma swoje granice. Każdy licencjonowany przewodnik w Bardii, Shankar również, został postawiony w stan gotowości. Przeczesali terytorium tego tygrysa na słoniach, jeden w odległości 5 metrów od drugiego. Znaleziono szczątki bogacza. Rząd nakazał odstrzelenie tygrysa. Od tamtego czasu wypadków śmiertelnych brak.

Jednak Bardia to nie tylko tygrys. Najwięcej okolicznych mieszkańców ginie z rąk a raczej od stóp dzikich słoni. Nosorożec też potrafi rozerwać rogiem na pół dorosłego człowieka, co widział naocznie nasz przewodnik. Poza tym park nie jest w żaden sposób odgrodzony od reszty Nepalu, co oznacza, że teoretycznie zwierzęta mogą pójść gdzie chcą. Przekonał się o tym pomocnik Shankara, który towarzyszył nam w dżungli. Jadąc bladym świtem do szkoły natknął się na nosorożca. Gdy usłyszał sapanie poprzedzające zwyczajowo szarżę zwierzęcia, rzucił rower i zaczął uciekać zygzakiem. Nic mu się nie stało.

Pozdrowienia dla Polski, kraju bez tygrysów i malarii!

Agi i Michał

9

4

Bardia_L 020 small

8

10

Ślad jest świeży...tygrys był tu kilka godzin przed nami.

Ślad jest świeży...tygrys był tu kilka godzin przed nami.

13

14

1 Responses to “Materiał dowodowy”


  • to jest niesamowite,że szliście z kijem bambusowym po terenie tygrysów! Agnes, bałaś się trochę? W Polsce też jest trochę strasznie; ostatnio obok domu rodziców krążył dzik :):)
    całuję Was mocno i czekam na następne relacje i zdjęcia!

Leave a Reply