Brasilia, 20 czerwca 2010
W żarze spływającym z nieba chodzimy po mieście z betonu, najsmutniejszym chyba mieście tego radosnego kraju. Mieście, które w trzy lata wyrosło na środku pustyni, w miejscu które odpowiadają współrzędnym geograficznym z proroczego snu pewnego włoskiego duchownego Don Bosco. Z powietrza Brasilia wygląda jak gigantyczny układ scalony. Zanim ruszamy w miasto rozkładamy mapę. Zastanawiam się przez chwilę, czy to jakiś żart. Zamiast planu miasta widzę ogromy samolot! Juliana, u której zatrzymujemy się w ramach CoachSurfing, wskazuje palcem na czubek północnego skrzydła. „Znajdujemy się właśnie tutaj” – mówi. Wyglądam przed okno – cisza. Wychodzimy na ulicę – pusto. Coś tu nie gra, czy wciąż jesteśmy w Brazylii? Szare płyty chodnikowe, bloki mieszkalne, brzozy , buki i upał przypominają Imielin latem.
Architektoniczny eksperyment lat 50. za którym stoją Lucio Costa – urbanista, Oscar Niemeyer – architekt i oczywiście człowiek-legenda, kochany przez Brazylijczyków, prezydent Juscelino Kubitschek. Plan urbanistyczny, jak i projekty architektoniczne poszczególnych budynków są hołdem oddanym ideom komunistycznym. Spacer po mieście zaczynamy od nosa samolotu – Praça dos Três Poderes (Plac Trójwładzy) Koncepcja jest wspaniała, plac otoczony jest kongresem (budynek w kształcie gigantycznego spodka to sejm, symbol otwartości na nowe koncepcje, senat – odwrócony spodek, symbolizuje zachowawczość, fakt, że pomimo otwartości należy zachować rozsądek) bardzo nowoczesny jak na ówczesne czasy pałac prezydencki i identyczny do niego, stojący naprzeciwko Sąd Najwyższy z postmodernistyczną rzeźbą Temidy. Na pustym placu hołd oddany robotnikom, budowniczym miasta, którzy poświęcili trzy lata z życia pracując ponad ludzkie siły, poświęcili je mitycznej Brasilii. Plac nie pełni swoich zadań, nie ma nim żywego ducha. Nikogo oprócz kilku robotników, którzy w kucki, w kapeluszach z ogromnym rondem odchwaszczają plac. Jest jeszcze przemiły sprzedawca pamiątek, który czeka na nielicznych turystów, żeby sprzedać im malutkie makiety budynków ikon. Pan mówi, że największym wzięciem, także wśród mieszkańców miasta, cieszy się pocztówka ukazująca kilkumetrowy pomnik robotników, odzianych za pomocą photoshopa w stroje piłkarskie, co na czas mundialu okazało się strzałem w dziesiątkę. Dziś Brasilia jest raczej omijana przez turystów, mówi się, że jest po prostu brzydka. Dla mnie jest jednym z bardziej fascynujących miejsc jakie widziałem. I jestem pewna, że za 50 lat, dzięki bardzo restryktywnej polityce zagospodarowania miasta i bardzo srogiemu planowi urbanistycznemu będzie to wspaniałe zachowany relikt przeszłości.
Spacerujemy wzdłuż korpusu samolotu, mijamy niebieskie pudła, smutne budynki ministerialne. Jeden identyczny do drugiego, jak gdyby zeszły właśnie z taśmy. Dziwne, dziś dzień pracujący, a pomiędzy ministerstwami, nowatorską bryłą MSZ, rozpoznawalnym na całym świecie budynku kongresu nie widać rządowych samochodów, delegacji, ani ubranych w garnitury polityków, nikogo, ulice są prawie zupełnie puste. Miasto widmo.
Nadchodzi czas obiadu, tyle tylko, ze w promieniu kilometra nie ma żadnej restauracji. Nie ma tu restauracji ponieważ wszystkie, podobnie jak sklepy, kluby, szkoły, czy place zabaw są tylko i wyłącznie w przestrzeniach pomiędzy kolejnymi kwartałami wieżowców, w mieszkalnej części miasta, czyli w miejscu skrzydeł samolotu. To właśnie tu, w tych przestrzeniach mieli się integrować bogaci zamieszkujący jeden kwartał, z biednymi zamieszkującymi sąsiedni. Na ogromnych, betonowych osiedlach panuje prawie zupełna cisza, każdy zajmuje się tylko sobą, patrzy przed siebie. Wydaje mi się niezwykle ciekawym, że ta postmodernistyczna, eksperymentalna architektura wpłynęła na swoich mieszkańców czyniąc z nich introwertycznych, poważnych Brazylijczyków, czyli zaprzeczenie brazylijskości.
Spacerujemy wzdłuż symetrycznego korpusu ciała samolotu, wzdłuż ogromnych niezagospodarowanych, pustych przestrzeni. Mijamy znakomite dzieła Niemayera. Kościół Catedral Metropolitana, do którego wchodzi się spod ziemi i muzeum w kształcie piłki futbolowej z lat 50., były dowodem ogromnej odwagi, nowatorstwa i kreatywności. Niemayer, który dziś w wieku 100 lat, wciąż konsultuje plany rozbudowy miasta – samolotu zawsze był nie tylko geniuszem, ale i doskonale potrafił się wypromować. Po drugiej stronie szerokiej alei stoi piramida, pozbawiona okien ponura bryła, w której mieści się Teatr Narodowy.
W centralnym punkcie miasta, miejscu gdzie od korpusu samolotu odchodzą skrzydła znajduje się dworzec autobusowy, który jak magnes przyciąga ludzi, których jakby brakowało w innych częściach miasta. Dochodzimy w końcu do wieży telewizyjnej, z której rozciąga się widok przypominający ogród wersalski. Symetryczne i dziwne miasto, w którym jedynym śladem ludzkości są wąskie wydeptane ścieżki na ogromnych połaciach wypłowiałej trawy porastającej środek korpusu samolotu. W mieście przystosowanym do ruchu ulicznego, a dokładniej samochodowego nie ma miejsca dla pieszych. Jeśli uda im się już przejść niezwykle ruchliwą, pozbawioną świateł dla pieszych ulicę, to muszą przecinać ogromne miejskie pola pustki. Wszędzie beton i upał. Na myśl przychodzą mi dwa miasta: Pekin i Czandigarh, z których każde wybudowane było na fundamentach komunizmu. Monstrualny Pekin ze swoimi ogromnymi blokami i oplatającymi je estakadami. I Czandigarh, który podobnie jak Brasilia w tym kraju, jest najmniej indyjskim miastem Indii. Uporządkowanym, poważnym, również eksperymentem wybudowanym od pierwszej cegły według skrupulatnych planów urbanistycznych. Obie metropolie są bardzo bezpiecznie, europejskie, a poziom życia jest dużo wyższy niż w innych miastach kraju.
Człowiekiem, który ożywił nowatorski plan urbanistyczny, nadał mu trójwymiar był prezydent Kubitschek, którego mauzoleum mieści się tuż nieopodal, stanowiąc ogon samolotu. Budynek jest ascetyczny, nowoczesny, biały i przypomina bunkier, doskonale wpisując się tym samym w stylistykę miasta. Niestety, prezydent został ukazany przez komunizującego Niemayera stojąc w ogromnym sierpie, choć jego polityka nie była wcale lewicowa. Najważniejszym miejscem nowoczesnego muzeum jest zaciemniona sala z imponującym czerwonym, kwiecistym witrażem. Tam stoi trumna prezydenta, który tragicznie zginął w wypadku samochodowym. Ze zdjęć i listów wyeksponowanych w muzeum wyłania się naturalny, pełen ciepła człowiek, któremu nie sposób niczego odmówić.
Rozmawiam z Wilsonem, architektem mieszkającym w Brasilii. Pytam, jak to jest pracować w mieście, które pomimo swoich architektonicznych perełek jest na pierwszy rzut oka dywanem socjalistycznych wieżowców. Czy architekt w tym mieście ma szanse rozwoju, czy otrzymuje jakieś interesujące zlecenia. Wilson mówi, że moje wrażenie jest złudne, ponieważ po pierwsze kwadry bloków, które dla mnie są dywanem identycznych budynków zostały zaprojektowane przez sławy architektury lat 50., każdy kwartał przez innego człowieka. I jak się dokładniej przyjrzę to ujrzę różnice między nimi, bo stanowią oddzielne dzieła sztuki. Poza tym w skrzydłach mieszka głównie klasa średnia, bogacze wyprowadzili się do dzielnic domków jednorodzinnych nad ogromnymi sztucznymi jeziorami okalającymi samolot i to właśnie dla tamtejszej klienteli pracuje Wilson.
Pomyśleć, że wizjonerska Brasilia, stolica kraju jest najmniej brazylijskim miastem kraju. Niewiarygodne jak plan urbanistyczny może wpłynąć na mentalność ludzi, nawet na Brazylijczyków. Sprawić, że Brasilia, pomimo 4 mln mieszkańców, jest pusta i cicha, jest miastem widmo.
Agi
WITAM
W MIEŚCIE WIDMO TO NAJPIĘKNIEJSZA LALKA
BUZIACZKI
RENATA ADAM
Agi, co za zdjęcia!!!! Jak wymarłe miasto z innej planety! Coś niesamowitego. I wy na tej pustyni… Nieprawdopodobne wrażenie, coś takiego nieludzkiego w tym jest. Nie dziwię się, że ma to wpływ na ludzi tam mieszkających.
Coraz bardziej czekam na kolejne wpisy. Pozdrawiam was gorąco oboje
Monika
Auto na tle Cathedral Metropolitana to dla mnie hit!
fantastyczna kompozycja,
auto kreacja,autor ,auto??
cokolwiek auto znaczy , cokolwiek autor miał na myśli- świetne zdjęcie,pozostałe też.
Wasze patrzenie na dzieła Niemeyera modernistyczno-futurystyczne doskonale wpisuje się w ducha tej architektury.
Projektował to prawie pół wieku temu,nie zestarzało sie, odważne, wizjonerskie.Jego pomnik!
Prawdziwe dzieła , szkoda , ze nie ma ludzkiego aspektu wymiaru.Dla mnie jednak to nie umniejsza jego geniuszu.
całuski K