Kuba…Bóg musiał się na chwilę zdrzemnąć, zagapić, zagadać…
Zawsze z niepokojem patrzyłam na osoby, które są zbyt dojrzałe i mądre jak na swój wiek, które żyją szybko, a swoim doświadczeniem i przeżyciami mogłyby obdarować co najmniej setkę ludzi ze swego otoczenia.
Twoje odejście to ogromna strata dla wszystkich, którzy mieli szczęście Cię poznać i dla tych, którzy nie zdążyli… Byłeś nieskończonym źródłem inspiracji! Wierzę, że Twoje pielgrzymowanie wcale się nie skończyło, zdobyłeś po prostu kolejną planszę, kolejne życie i kontynuujesz swój Grand Tour.
P.S. Zostawię Twoje zdjęcie na Blancu, obiecuję.
Agi
Anglicy mówią, że „the brightest flame burns quickest”. I niestety mają rację. Płomień Kuby zgasł 9 marca 2012 roku w Gdyni, w tragicznych okolicznościach. W kwietniu skończyłby 25 lat.
W La Paz rozminęliśmy się o kilka tygodni, gdy Kuba przemierzał Amerykę Południową stopem, ale pisaliśmy do siebie. W zeszłym roku Kuba przyjechał w tajemnicy do Polski, nie uprzedzając nikogo o dacie powrotu, bo chciał zrobić rodzinie niespodziankę… i jadąc z lotniska wpadł w metrze na Agi wracającą z pracy. Później już widywaliśmy się często. Zdjęcie to jeden z ostatnich wspólnych wypadów – do Szczyrku.
Kuba – byłeś zawodowym marzycielem, byłeś w tym mistrzem – bo wszystkie marzenia urzeczywistniałeś. I takim Cię zapamiętam.
Michał
W środku: Kuba Fedorowicz (www.mygrandtour.pl)
Wróciliśmy niedawno z wycieczki objazdowej po Ameryce Południowej. Straszne pieniądze, trzeba było długo zbierać, ale było warto, w życiu nie zapomnę tej wycieczki. Jak szukałam stron o wycieczkach jeszcze przed wyjazdem, to chyba tutaj było parę rzeczy, które szczególnie mi się przydały, więc dziękuję 🙂 Nawet zaczęliśmy prowadzić własną stronkę o podróżach, tak jeszcze pod wrażeniem 🙂