Monthly Archive for maj, 2010

Nowa Zelandia
2010-05-26

Kraina Wiecznego Lodu

Po drodze do Mount Cook.

Mt. Cook National Park, 13 maja 2010 Podróżując po południowej wyspie rzadko spotykamy ludzi. Mijamy dosłownie kilka samochodów dziennie, najczęściej są to turystyczne campery. Podbijając statystyki turystyczne miejsc must see Nowej Zelandii zapisujemy się na przechadzkę po lodowcu Franciszka Józefa. Wbijamy się, podobnie jak pozostałe 50 osób, które również postanowiło pospacerować po lodzie, w czarne spodnie, niebieskie kurtki i cuchnące , mokre buty. Dzielą nas na 4 mniejsze drużyny. Na czele naszej stoi znudzony, zupełnie nieudacznie udający entuzjazm przewodnik z odmrożonymi, czerwonymi dłońmi i rozwianą czupryną. Michałowi wyraz jego twarzy kojarzy się z Ymishem z „Bravehearta”. Żeby uniknąć zderzenia poszczególnych drużyn i ogólnego zamieszania co chwilę robi nam pogadanki o życiu lodowców. Nie rozumiemy z nich ani słowa oprócz ostatniej […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-05-26

Krawędź świata

6.00 rano, poranek nad jednym z wielu jezior.

Dunedin, 11 maja 2010 Stoję na zboczu i patrzę w dół. Przede mną wydmy a na nich targane wichrem krzaki. Daleko w dole rozciąga się mniej więcej kilometrowej długości plaża, o którą wściekle uderzają fale wzburzonego morza, łamiące się wcześniej na skałach sterczących kilkadziesiąt metrów od brzegu. Wiatr jest bardzo silny. Nad brzegiem oceanu zachodzi już słońce. Burzowe chmury suną przez niebo. Oceniam dystans dzielący mnie od plaży na jakieś pięćset metrów, ale trzeba przebrnąć przez ogromne wydmy. Morska kipiel, wiatr sypiący piaskiem w oczy, wieczorne chmury. Plaża wygląda bardzo groźnie i zsuwając się ku niej po wielkich diunach czuję się bardzo malutki. Wreszcie dochodzę nad brzeg morza, wiatr jeszcze się wzmaga. Jestem na Sandfly Beach, na najbardziej wysuniętym na […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-05-26

Hobbiton

Hobbiton_male

Wellington, 8 maja 2010 „In a hole in the ground there lived a New Zealander. Not a nasty, dirty, wet hole, filled with the ends of worms and an oozy smell, nor yet a dry, bare, sandy hole with nothing in it to sit down on or to eat: it was a New Zealander-hole, and that means comfort.” Właściwie to „Hobbit” Tolkiena mógłby się tak zaczynać. Znowu jedziemy wśród niewysokich, zielonych wzgórz , wiejską drogą. Nowa Zelandia to wymarzony kraj na hodowle wszelkich zwierząt. Mijamy pasące się owce, krowy mleczne, krowy hodowane na mięso, jelenie a nawet lamy. Krajobraz przypomina Szkocję albo… Hobbiton. Dojeżdżamy do Matamata, okolic w których Peter Jackson odtworzył część Shire na potrzeby „Władcy Pierścieni”. Trzeba przyznać, […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-05-20

Aotearoa

Tongarino Alpine Crossing.

Tongarino National Park, 5 maja 2010 Suniemy naszą waka (z maoryskiego, dosłownie oznacza czółno, ale używane jest współcześnie do określania wszelkich środków transportu) między spowitymi gęstą jak śmietana mgłą puke (pogórki). Szukamy jakiegoś kai (jedzenie), mamy ochotę na koura (krab skalny), ale kończy się na tłustym fish and chips. Tak zapewne brzmiałby fragment bloga pisanego przez młodego Maorysa. Potomkowie pierwszych mieszkańców Aotearoa (Nowa Zelandia) w ramach renesansu swojej kultury, po latach zachwytu zachodnimi wzorcami Pakeha (maoryskie określenie białych, nie przez wszystkich lubiane) wracają do swoich korzeni. Właśnie dlatego często słyszymy podobne wypowiedzi w języku angielskim z wieloma maoryskimi wtrąceniami. Tą niezrozumiałą dla nas zbitka językową mówią w Nowej Zelandii niemal wszyscy. Na fali powrotu do tłamszonej przez lata kultury przybyłych […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-05-19

Jesień na wiosnę

Victoria Street, Auckland.

okolice Mount Taranaki, 3 maja 2010 Podczas podróży po Australii określiłem Darwin jako bramę, przez którą Azjaci szturmują Australię. Jednak przy Auckland, Darwin wydaje się tylko sennym i w miarę jednolitym kulturowo miasteczkiem. Największe miasto Nowej Zelandii, w którym mieszka 1/3 mieszkańców całego kraju, doskonale obrazuje w jakiej części świata byliśmy. Biali to nawet nie połowa mieszkańców. Ponad jedna piąta mieszkańców to Chińczycy. Nigdzie indziej nie mieszka tylu Maorysów. A przede wszystkim jest to największe skupisko Polinezyjczyków na całym Pacyfiku: prawie 200.000 Samoańczyków, Tongijczyków, Niueńczyków, Fidżyjczyków, mieszkańców Wysp Cooka, Tuvalu a nawet tak odległych krajów jak Kiribati. Są też Japończycy i Koreańczycy. Widać również emigrantów ze wschodniej Afryki i Indusów. Jemy koreańskie naleśniki w jednej z ulic w centrum miasta […]

Przeczytaj resztę wpisu...
Fidżi
2010-05-02

Szczęki

Bullshark.

Pacific Harbour, 21 kwietnia 2010 Jeszcze na Mana w ręce wpadła mi ulotka „Shark Dives”. Wystarczyło, że przeczytałam „tiger shark”. Włączyło się zielone światełko (tak), a zaraz potem czerwone (nie!). Nie jestem ekspertem w dziedzinie rekinów, ale tiger jest jednym z trzech rekinów ludojadów, więc utkwił mi w pamięci. Zadrżałam, a chwilę później wiedziałam, że nie opuszczę Fidżi bez spotkania z olbrzymem. Zadzwoniliśmy do centrum nurkowego i zarezerwowaliśmy bilety na podwodny spektakl. Łapiemy lokalny autobus, pozbawiony szyb. Siedzenia tak małe, że ogromne fidżiańskie kobiety i potężni mężczyźni zajmują co najmniej półtora miejsca. Patrząc na muskularnych facetów wcale nie dziwię się, że narodowa drużyna rugby stoi w rankingach tak wysoko. Po kilku godzinach w ścisku docieramy do Pacific Harbour, południowego miasta […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-05-01

Fiji time

Indo-Fijian power.

Wyspa Mana, 19 kwietnia 2010 Wszystko potoczyło się bardzo szybko: na lotnisku wsiedliśmy do vana chudego żylastego Indusa, wysiedliśmy na głównej ulicy Nadi, tętniącego życiem jak ulice miast w Indiach. W recepcji przyjął nas otyły Indus, Radżu. Po drodze minęliśmy imponującą świątynię Sziwy. Wieczorem poszliśmy do restauracji na wegetariańskie thali a po jedzeniu zastanawialiśmy czy nie zamówić jeszcze na deser rasgulli, za którą przepadamy od czasu Kalkuty. I wtedy spostrzegliśmy, że coś się nie zgadza. Mieliśmy przylecieć na Fidżi, nie do Indii. Ale kelnerka w hinduskiej restauracji przywitała nas tradycyjnym „Bula!” więc to było jednak Fidżi. Pierwsi Indusi przybyli na Fidżi w 1870 roku, sprowadzeni przez Brytyjczyków jako tania siła robocza. W 1950 roku stanowili już połowę mieszkańców archipelagu i […]

Przeczytaj resztę wpisu...