Monthly Archive for lipiec, 2010

Boliwia
2010-07-29

Z diabła w anioła

bbb

Potosi, 7 lipca 2010 Ciemny korytarz. Głowa obija mi się w kasku o niskie sklepienie. Najpierw idziemy w zimnej wodzie po kostki, wypożyczone kalosze od razu przemiękają. Ale im niżej zagłębiamy się w górę Cerro Rico, tym jest goręcej. I coraz mniej powietrza. Korytarze są tak niskie, że czasami musimy się czołgać. Od czasu do czasu mijamy szyby idące pionowo w dół. Jeden fałszywy krok i nie ma nas. Żadnych zabezpieczeń, drabinek ani barierek. Niekiedy przylegamy plecami do ścian, aby przepuścić wózek pchany przez dwóch górników. Mijają nas w milczeniu a w świetle czołówek przyczepionych do kasków widzę białka oczu, ubrudzone, zacięte spływające potem twarze i ogromne bulwy na policzkach. To liście koki przechowywane przez całe godziny w ustach. Tak […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-07-25

Zombie u jezuitow

San Jose de Chiquitos.

San José de Chiquitos, 29 czerwca 2010 Zmęczeni i głodni po nocnej podróży pociągiem, który kołysząc się na wszystkie strony dawał wrażenie podróżowania barką po wzburzonym morzu, w tempie 20km/h, dotoczyliśmy się do naszego pierwszego przystanku w Boliwii, jednej z kilku założonych w okolicy misji jezuickich. Ze wzrokiem wlepionym w obrazkowe menu podchodzimy powoli do lady miejscowej jadłodajni, która jest ubogim, lokalnym wydaniem amerykańskiego fast foodu. Lokal jest pełny, ale coś nie gra. Panuje niepokojąca cisza i dziwne napięcie. Na plecach czuję wzrok wielu osób. Odwracam się powoli i oblatuje mnie blady strach. Oczami wyobraźni widzę jak wlepiające w nas w milczeniu wzrok postaci podnoszą się powoli z krzeseł i zaczynają iść w naszym kierunku. Plan filmowy? Horror klasy B? […]

Przeczytaj resztę wpisu...
Brazylia
2010-07-23

W bagnie

Pantanal.

Pousada da Santa Clara, 26 czerwca 2010 Z całego cyklu przygód Tomka Wilmowskiego, które czytałem w podstawówce, moją ulubioną historią jest ta zawarta w dwóch tomach: „Tomek u źródeł Amazonki” oraz „Tomek w Gran Chaco”. Nieprawdopodobne przygody w Ameryce Południowej, dziwne rośliny, dzikie zwierzęta i Indianie. Właśnie tego mi do tej pory brakowało. Natury. Ograniczeni podczas naszej „ekspedycji” do korzystania z publicznych środków transportu, nie mogliśmy zapuścić się na bezdroża i w nieprzebyte ostępy kraju prawie tak dużego jak cała Europa. Teraz nadarzyła się okazja. Pantanal to największe bagno na świecie, zajmuje dwie trzecie powierzchni Polski, rozciągając się na dzikim pograniczu brazylijsko-boliwijskim. Przez setki kilometrów podróżnik widzi tylko mokradła i selwę. Mieszkańców jest bardzo niewielu. Kilka osad, a poza tym […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-07-13

Miasto widmo

aaa

Brasilia, 20 czerwca 2010 W żarze spływającym z nieba chodzimy po mieście z betonu, najsmutniejszym chyba mieście tego radosnego kraju. Mieście, które w trzy lata wyrosło na środku pustyni, w miejscu które odpowiadają współrzędnym geograficznym z proroczego snu pewnego włoskiego duchownego Don Bosco. Z powietrza Brasilia wygląda jak gigantyczny układ scalony. Zanim ruszamy w miasto rozkładamy mapę. Zastanawiam się przez chwilę, czy to jakiś żart. Zamiast planu miasta widzę ogromy samolot! Juliana, u której zatrzymujemy się w ramach CoachSurfing, wskazuje palcem na czubek północnego skrzydła. „Znajdujemy się właśnie tutaj” – mówi. Wyglądam przed okno – cisza. Wychodzimy na ulicę – pusto. Coś tu nie gra, czy wciąż jesteśmy w Brazylii? Szare płyty chodnikowe, bloki mieszkalne, brzozy , buki i upał […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-07-12

Canarinhos

Rozgrzewka przez meczem.

Salvador da Bahía, 18 czerwca 2010 Jest wtorek, dochodzi 15.00. W mieście panuje dziwne napięcie. Pomimo 36 °C i palm czuję się nieco jak w domu, tuż przed Wigilią Świąt Bożego Narodzenia. Na ulicach pustki. Osób, które jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności wciąż przemierzają dzielnice Salwadoru jest naprawdę niewiele. Wsiadamy do autobusu. Kierowca jest wyjątkowo nieuprzejmy, wybucha między nami mała awantura, o drobne. To pierwszy raz kiedy spotkaliśmy się z objawem chamstwa ze strony zazwyczaj bardzo pomocnych i uprzejmych Brazylijczyków. Ale puszczamy to w niepamięć. Jak facet ma się nie denerwować jak za dziesięć minut rozpocznie się spektakl. W rolach głównych wystąpią hołubieni przez cały kraj Canarinhos, czyli Kanarki – narodowa reprezentacja Brazylii w futbolu, a on siedzi za kierownicą. Czy […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-07-06

Orixás dosiądą swych wierzchowców

Ceremonia Candomblé.

Salvador da Bahia, 18 czerwca 2010 Sprawa nie jest prosta. Nikt nic nie wie. Nawet jeśli ktoś coś słyszał to nie wnika gdzie i kiedy. Znajomi mieszkańcy Salwadoru nie chcą mieć ze sprawą nic wspólnego. Mówią, że z duchami nie ma zabawy i lepiej nie ryzykować. Poznajemy Amerykankę, która pracuje jako wolontariusz w miejscowym sierocińcu. Rozmowa schodzi na afrykańskie korzenie miasta. Mary twierdzi, że w niektórych częściach miasta jest zła aura. Trzykrotnie zmieniała już lokum. W jednym miejscu ciągle śnili jej się biczowani niewolnicy. Później dowiedziała się, że kiedyś znajdowała się tam fabryka, w której czarni zmuszani byli do ciężkiej pracy w nieludzkich warunkach. W drugim mieszkaniu, we śnie ktoś krzyczał jej imię, poczuła uścisk na ramieniu. Nagle wybudzona ujrzała […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-07-03

Samba da Bahía

Salvador da Bahia.

Salvador da Bahía, 16 czerwca 2010 Salwador. Zapada zmrok. Liane wraz z mężem i synem Gabrielem, wracają z Magalhães International Airport. Skręcają z głównej drogi prowadzącej z portu lotniczego do centrum miasta, chcąc skrócić drogę do dzielnicy Santa Cruz. Nagle silnik krztusi się i auto staje. Na ostatnich obrotach mąż Liane skręca na pobocze. W tym miejscu nie ma żadnych domów, tylko zaniedbany park, do najbliższych zabudowań jest jakieś trzysta metrów. Mąż Liane postanawia zadzwonić do przyjaciół, żeby odholowali ich do domu. Drogą przejeżdża samochód, zwalnia mijając stojące na poboczu auto. Światło latarni ukazuje twarz mulata w bejsbolówce założonej tył na przód. Samochód, zwalnia jeszcze bardziej, również skręca na pobocze, staje, i podjeżdża na wstecznym do rodziny. A później wszystko […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-07-03

Chico Rei i inni

1

Belo Horizonte, 13 czerwca 2010 Chico Rei nazywał się kiedyś Galanga i był wodzem afrykańskiego plemienia w głębokim Kongo. Do czasu, aż złapali go portugalscy łowcy niewolników. Wraz z rodziną oraz większością plemienia Galanga znalazł się na pokładzie karaweli tnącej Atlantyk w kierunku Brazylii. Świat jaki dotąd znał, zniknął bezpowrotnie. Wrzucili go do kopalni i kazali kopać. Chico Rei kopał przez wiele lat, kopał bez przerwy, a przy życiu utrzymywało go poczucie obowiązku. W końcu był wodzem, a wódz musi dbać o swój lud. Chico kopał więc dalej, odkładał każdy okruch złota, aby kupić swoją wolność. Ukrywał opiłki złota we wnętrzu swojego ciała i we włosach, aż uzbierał tyle, że mógł kupić swoją wolność. Ale wtedy też nie przestał kopać. […]

Przeczytaj resztę wpisu...