Monthly Archive for wrzesień, 2010

Kolumbia
2010-09-30

Salsa, silikon i rezerwa

Różnorodność owoców na miejskim markecie.

Cali, 6 września 2010 (uzupełnione 22 września) Na piętnaste urodziny, które w Ameryce Południowej są granicą dojrzałości, jubilatka oprócz ogromnych głośników (podstawa udanej imprezy) i różowej sukni balowej z długim trenem, otrzymuje w podarunku „zestaw”. W Cali nie jest to ani zestaw srebrnych sztućców, ani garnków żaroodpornych, tylko zestaw ulepszonych części ciała. Najpopularniejszy set to tzw. colita (hiszp. ogonek, pieszczotliwe określenie pupy), pechos (piersi), do których często dochodzi również nariz (nos). Na punkcie colita kolumbijscy faceci, a przede wszystkim ci z Cali, mają zupełnego fioła. Wychodzą z założenia, że im większa pupa, tym lepiej. I tak w amoku niekończącego się konkursu próżności, dziewczyny dokładają sobie z tyłu ciała solidne obciążenie, gigantyczny zderzak, który często wygląda jak dorodny koński zadek. Ciekawe, […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-09-26

Jedyne ryzyko

Popayan - Białe Miasto.

Popayan, 4 września 2010 (uzupełnione 24 września 2010) Nagłówki krzyczą: „Napad na posterunek policji w prowincji Putumayo, siedmiu policjantów nie żyje”. „Mężczyzna postrzelony podwójnie w kolano. Wsiadł do niewłaściwej taksówki”. W wieczornych wiadomościach słyszymy „Udana obława, 22 rebeliantów z oddziałów FARC nie żyje”. W Kolumbii lud, żeby uwierzyć, musi zobaczyć. Relacja przedstawia grupę wojskowych z dużym trudem przenoszących zapakowane w białe worki zwłoki partyzantów. Dwa dni później w jednym z dzienników fotografia ukazująca ogromne nadpalone, miejscami sine cielsko brzuchatego mężczyzny. Gruba ryba, to największy sukces komandosów od 17 lat, od czasów zgładzenia Pablo Escobara. Koniec z kartelem narkotykowym, koniec z terrorem FARC, przekrzykują się na zmianę szefowie policji i wojska pusząc się jak pawie. Zapłakane żony witają odbitych zakładników. Wielki […]

Przeczytaj resztę wpisu...
Ekwador
2010-09-22

No más

Quito by night. Plaza Santo Domingo.

Quito, 31 sierpnia 2010 – Un dolar, no más – mówi do nas zaspana jeszcze właścicielka małej restauracyjki zaaranżowanej w jednym z garaży starego miasta Quito. Za gorącego rogalika, ogromny omlet z warzywami, marmoladę, świeży sok z ananasa i gorącą czekoladę, to niewiele, myślę sobie. Do Doni Izabeli przychodzimy każdego ranka na śniadanie. Któregoś razu do lokalu wchodzi starszy mężczyzna ze spuszczona głową. Jego spodnie składają się z samych dziur. Siada i zamawia śniadanie w wersji ekwadorskiej tj. ryż, smażonego banana i nóżkę kurczaka. Un dolar cincuenta, no más. Czujna właścicielka, inaczej niż w przypadku pozostałych klientów prosi o zapłatę z góry. Mężczyzna wstaje i wychodzi. Nie podnosi głowy. A my, niemi świadkowie tej sceny patrzymy. Po chwili wyrywam się […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-09-14

Galapagos

Isla Española.

Puerto Baquerizo Moreno, 25 sierpnia 2010 Czujemy się, jakbyśmy oglądali film przyrodniczy „od środka”. Zwierzęta nie zwracają na nas żadnej uwagi, jesteśmy niewidzialni. Głuptak niebieskonogi nawet nie wstaje z gniazda, w którym wysiaduje jaja, mimo że stoję zaledwie dwa kroki od niego. Zezuje w naszą stronę, ale dla niego jesteśmy takim samym elementem krajobrazu jak kaktusy opuncje albo wulkaniczna skała. Urodzony przed kilkoma godzinami malutki lew morski leży oparty o korpus matki, która macha płetwą opędzając jaszczurki, podpełzające ze wszystkich stron, aby zjeść łożysko. Nad naszym jachtem przelatują majestatycznie fregaty wielkie a czasem na relingu przysiada pelikan-autostopowicz. Całe kolonie legwanów morskich wygrzewają się w słońcu na skałach, co jakiś czas schodzą do morza, aby w zatoce, pośród namorzynowych zarośli, szukać […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-09-13

Czepiak belzebub

8

Kawymeno, 17 sierpnia 2010 Wyruszyliśmy w siedmioro, bladym świtem. Nasza czwórka oraz trzech Huaorani. Trzech myśliwych. Felipe, jeden z nielicznych Huaorani, który nosi hiszpańskie imię, wziął ze sobą strzelbę. Kawya, szczerbaty, muskularny wojownik, wspinający się najlepiej ze wszystkich po drzewach, niósł dmuchawkę – bodokera (zwaną wśród niektórych plemion cerbatana) oraz kołczan ze strzałkami nasączonymi kurarą. Najstarszy ze wszystkich, Wani, najbardziej doświadczony łowca i doskonały tropiciel, również wziął strzelbę i kilka włóczni na dzikie świnie. Zacumowaliśmy nieopodal miejsca, gdzie pekari przychodzą do wodopoju. Już samo wydostanie się z canoe było wyzwaniem. Na stromy brzeg, porośnięty gęstym lasem, trzeba przebrnąć po kolana w błocie. Rzeka Yasuni trochę wyschła, gdyż od dwóch dni nie było długiego deszczu. Wyskakujemy jeden po drugim z łodzi, […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-09-12

Grill

9

Kawymeno, 15 sierpnia 2010 Już szósta, pora wstawać. Wychodzę przed drewnianą chatę przywitać dzień i wyszorować zęby. Obchodzę dom dookoła i czuję, że mam towarzysza. Idę w stronę rzeki, ale on nie odstępuje mnie nawet na krok. Nie płoszy go ani lekki wiatr, ani poranna mżawka. Cholera – myślę sobie – czy oznacza to, że zapach wędzonej małpy osiadł nie tylko na moim plecaku, ubraniach, śpiworze, ale i wplątał we włosy? W chwili gdy po trzech dniach spędzonych na rzece dobijamy w końcu do wioski, prawie równolegle z nami przypływa canoe z myśliwymi i trzema ogromnymi pekari. Wojownicy bez słowa wysiadają z łodzi i odchodzą, zabierając zakrwawione włócznie. W opinii, że jedynym obowiązkiem mężczyzn Huaorani jest polowanie, nie ma żadnej […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-09-10

Oriente

Walka o kolacje czyli lowienie ryb w Amazonii.

Kawymeno, 15 sierpnia 2010 W dorzeczu rzeki Pastaza mieszkają Szuarowie. Przez wielki żyli w cieniu dymiącego wulkanu Sangay. Kiedy z krateru wydobywał się czarny dym, ruszali do walki z sąsiednimi plemionami a głowy zabitych wrogów odpowiednio preparowali, zmniejszając je w tzw. tsantse. Dzisiaj już nie walczą, cywilizacja okiełznała ich na tyle, że stali się przykładnymi Ekwadorczykami. Chodzą do szkół, ubierają się jak mieszkańcy miast. Tereny na pograniczu ekwadorsko-kolumbijskim, pomiędzy rzekami Guamues i Aguaricó to ojczyzna plemienia Kofanów. Nawet współcześnie można jeszcze spotkać Indian, którzy mają przebite nosy w poprzek zaostrzonymi piórami dzikich ptaków. Mało którzy jednak żyją w tradycyjnych wspólnotach w selwie, jak ich przodkowie. A w najgłębszych ostępach lasu równikowego, daleko od ostatnich miast Ekwadoru, gdzie potężne rzeki są […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-09-09

Na ślepo

dfg

Latacunga/Cotopaxi, 9 sierpnia 2010 00.00 Otwieram oczy, choć budzik jeszcze nie dzwonił. Nie mogę złapać oddechu. Nerwowo zrzucam z siebie kaptury dwóch puchowych śpiworów. Szybko ulatuje ciepło, ale wpada strumień zbawiennego tlenu. W ciemnościach schroniska z trudem odnajduję swój sprzęt. Jak zawsze przed nocnym atakiem na szczyt panuje zamieszanie. Ktoś szuka rękawiczek, ktoś zgubił raki, komuś podmieniono czekan. Wysokość nas kontroluje, 4810 m n.p.m. (szczyt Mont Blanc) sprawia, że poruszamy się nieco jak w przestrzeni kosmicznej. 01.00 Otwieram drzwi schroniska, ogromna siła sprawia, że odrzuca mnie do tyłu, a drzwi roztrzaskują się z hukiem o wewnętrzną ścianę budynku. Moment przekroczenia progu i pierwszej konfrontacji z zimnem zawsze wzbudza we mnie strach. Robię krok do przodu. Wieje wiatr, ale wcale nie […]

Przeczytaj resztę wpisu...
2010-09-03

Señores Pasajeros

Baños.

Baños/Quilotoa, 7 sierpnia 2010 Wahaliśmy się, na który się zdecydować. Chimborazo był pewna pokusą, najwyższy szczyt w Ekwadorze o długim, ośmiogodzinnym podejściu. Cotopaxi, nieco niższy, łatwiejszy technicznie, prawie sześciotysięcznik. Zwyciężył rozsądek, wybraliśmy Cotopaxi. Nie zmieniło to jednak faktu, że musieliśmy trochę rozruszać kości i na nowo się aklimatyzować. Ten cel wytyczył nasze przystanki po drodze ku górze. Spakowaliśmy plecaki i wsiedliśmy do autobusu. Podczas przejażdżki do Baños otworzył się przed nami kolejny fascynujący rozdział pt. ”Autobusowi akwizytorzy”. Oprócz akwizytorów płotek (których podczas czterogodzinnego rejsu wsiada ok. dwudziestu) są akwizytorzy rekiny (ok. czterech). Rekiny są doskonałymi socjologami, psychologami, oratorami, a nawet aktorami. Najczęściej sprzedają cudowne tabletki na przeczyszczenie sporządzone na bazie ziół, dobre na wszystko, rzadziej rękodzieło. Płotki natomiast handlują lodami, […]

Przeczytaj resztę wpisu...